wtorek, 7 kwietnia 2015

Cała sztuka to wielkie gówno

Znany łódzki performer, Jan Kliszka, postanowił przekazać światu ważny komunikat. Zdecydowałem się pomóc mu, publikując samo dzieło oraz wywiad, jaki z nim przeprowadziłem. Niestety nie udało mi się go autoryzować, ponieważ linia tramwajowa numer 10, w której pana Jana zawsze spotykałem została zawieszona z okazji budowy łódzkiej trasy W-Z. Autobusami nasz artysta boi się jeździć, dlatego aż do listopada przebywa z konieczności w dobrowolnym areszcie domowym, ale to temat na zupełnie inną opowieść.

Oto wywiad, ilustrowany fragmentami dzieła pana Jana:

Panie Janie, jak to się wszystko zaczęło?

Otóż byliśmy z kolegą, jego imię, Marcin, nic nikomu nie powie, na wernisażu. Wie pan, taka impreza, na której pije się wino i je koreczki, a na ścianach wiszą obrazy. Oglądaliśmy z Marcinem te obrazy, chyba tylko my. Reszta jadła koreczki i piła wino. I nagle on mówi, tak bardzo głośno "Wiesz, Janek, cała ta sztuka to jedno wielkie gówno". Wszyscy tak jakoś na nas spojrzeli, przełknęli koreczki, które akurat mieli w ustach, a potem zaczęli podchodzić do obrazów i się przyglądać. A piętnaście minut później już nikogo w galerii nie było. Marcin też się nie odezwał, tylko z taką kamienną miną wyszedł. Zostałem sam w tej galerii, nie licząc artysty, który siedział na fotelu i patrzył na najgorsze ze swoich dzieł, wielki obraz przedstawiający nagą dziewczynkę w paszczy lwa, czy coś takiego. Zjadłem resztę koreczków i też poszedłem.


Czyli tak naprawdę to był pomysł pana kolegi?

Nie do końca. Następnego dnia Marcina przejechał autobus. Niby przypadkiem, ale ja wiem swoje. Artyści są mściwi i potrafią długo pamiętać zniewagę. Nie mogłem, rzecz jasna, nic udowodnić, ale postanowiłem przynajmniej uczcić pamięć mojego dobrego kolegi. Jego ostatnie słowa wydawały się wspaniałym epitafium, ale nie umiałem wybrać odpowiednio pompatycznej formy. Myślałem o wydeptaniu napisu w trawie na skwerze przed ratuszem, opracowałem nawet specjalną technikę chodzenia, ale niestety w Łodzi nie ma ratusza i cały misterny plan spalił na tak zwanej panewce.

Czy to właśnie w czasie wydeptywanie próbnych napisów wpadł Pan na ostateczny pomysł?

W rzeczy samej! Okazało się, że trawniki łódzkie pełne są psich kup. Gówna, mówiąc dosadniej. A gdyby tak wziąć całą sztukę i pokazać ją jako psią kupę? Ułożyć ze wszystkich obrazów świata wielką psią kupę? A potem pomyślałem o reszcie sztuki, bo przecież nie tylko malarstwo to sztuka. Jest też fotografia i rysunek. I śpiew. I film. Jest nawet sztuka mięsa! I tak to się zaczęło.

Zaczął gromadzić pan dzieła sztuki?

Tylko mentalnie. Rozmyślać, układać w głowie kolaże. Puzzle. Układanki. Aż pewnego dnia, siódmego grudnia dokładniej, spotkałem innego Marcina, jego imię też nic nikomu nie powie. Usłyszał w tramwaju, jak szepczę do siebie i wtrącił się, mówiąc, że uważa to samo, że sztuka zawsze powstaje z przetrawienia innej sztuki. Artyści konsumują to, co inni wyprodukują, a potem wydalają produkty swojego artystycznego metabolizmu. Mielą cudze dzieła, tną, gryzą i kawałkują. Tak, proszę pana, sztuka to wielkie gówno. Zaczęliśmy rozmawiać. Podpowiedział mi, abym użył KOMPUTERA. A nawet INTERNETU. Pokazał mi wirtualne muzea i galerie. Zaproponował, że pomoże mi użyć najnowszej technologii. Sztuki XXI wieku. "Niech pan tylko pokażę mi właściwą kupę."


Ile czasu pan jej szukał?

Sam pan wie, był styczeń. Wszędzie śnieg, jeśli nawet właścicielowi psa nie straszna Straż Miejska i jej mandaty, kupa jego pupilka zapadała się w biały puch. Musiałem poczekać do wiosny. Na szczęście globalne ocieplenie przyszło mi z pomocą. Już w lutym trawniki były zielone i wolne od śnieżnej kołderki. Spędziłem dwa tygodnie fotografując najróżniejsze kupy, szukając najlepszego ujęcia. Pragnąc jak najpiękniej uczcić pamięć Marcina, mojego dobrego kolegi.

Sztuka wymaga poświęceń, prawda?

Owszem. Nic więcej nie powiem, to naprawdę delikatny temat.


Może czas zatem pokazać światu Pańskie dzieło. Jak Pan myśli?

Będę zaszczycony.

Dziękuję za wywiad.

Ja również.

Oto dzieło pana Jana:


Aby w pełni docenić walory artystyczne dzieła pana Kliszki, należy pobrać obrazek do siebie na dysk i otworzyć go w pełnym rozmiarze albo po prostu kliknąć na obrazek i kiedy przeglądarka już go otworzy, powiększyć i delektować się. Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz